1958 - 1971
|
|
|
|
|
maj 1958 − kwiecień 1960: pierwszy pobyt na Zachodzie
(Fragment eseju Kamień z katedry z tomu Barbarzyńca w ogrodzie) |
|
|
kwiecień 1960 − lipiec 1963: pobyt w Polsce, krótkie wyjazdy zagraniczne
Piszę teraz książkę reportaży z Włoch i Francji, w „Tygodniku Powszechnym” ukazał się szkic o Orvieto, do którego wprowadziłeś mnie. Zaczynam już tęsknić za Sieną, Poitiers, Oxfordem i Montge-ronem. Co to będzie dalej Jezu, Jezu. (Fragment listu do Czesława Miłosza z 8 czerwca 1960)
Siedzę teraz w uroczej wiosce nad jeziorem Serwy, która nazywa się Sucha Rzeczka. Właśnie niepogoda na uwrociu opłakuje duże chłopskie georginie. (Fragmenty listu do Jarosława Iwaszkiewicza z 23 sierpnia 1962, Sucha Rzeczka) |
|
|
|
lipiec 1963 − listopad 1964: drugi pobyt na Zachodzie
Nie mam na razie żadnych planów; zatrzymałem się chwilowo u Jana Darowskiego […]. Pod koniec tygodnia przeprowadzę się do Zbigniewa Czaj-kowskiego 40, Crowshott Avenue Stanmore Midd-lesex. Do Francji przyjechałbym we wrześniu. Wszystko to jednak zależy od wizy i innych upiorności. (Fragment listu do Czesława Miłosza z 16 lipca 1963)
Znów tłukę się po Europie. 6 tygodni spędziłem we Włoszech głównie na Sycylii poszukując śladów dziwnego królestwa Normanów, oraz między Tybrem a Arno ex re Etrusków. Największe wrażenie zrobiła na mnie Volterra zimne, ciemne i wietrzne miasto, wśród łysych pagórków z ogromnym szpi-talem wariatów i takimże więzieniem. Nocą łaziłem po trattoriach a w dzień po grobach. Przypijałem do Ciebie moje samotne wino. Będę o tym pisał, bo za to mi sypnęli hojni Amerykanie a wyznam że zawód strażnika starych kamieni zaczyna mi ciążyć. Za godzinę „białoskrzydła morska pławaczka” powiezie mnie z Brindisi do Pireusu. Dostałem wizę tylko na 5 dni (Franco mi odmówił), bo król nie lubi komunistów. Zupełnie mu się nie dziwię. Biednego Zygmunta Kubiaka — filologa klasycznego helleńskie UB przepędziło po dwu dniach pobytu u stóp Akropolu. Prawdę mówiąc boję się trochę tego zetknięcia z „cudem greckim”. Nie wiem czy nie lepiej mieć kraje zaludnione tylko przez wyobraźnię. I ta nie odpowiadająca mojej naturze kondycja turysty, który ślizga się po rzeczywistości jak kropla wody po szybie. Gdybyż chociaż we Włoszech kobiety były łatwiejsze i można byłoby się zakorzenić chociaż na chwilę. Do Paryża (jeśli przedłużą mi wizę w Atenach) wróciłbym z początkiem października, pewnie gdzieś około 6-go. Mniej więcej 2-go wyjadę przez Frankfurt i mój kochany Habsburski Wiedeń (gdzie mam coś gadać do Szkopów) droga prowadzi do mojej niepojętej Ojczyzny. (Fragment listu do Czesława Miłosza z 6 września 1964) |
|
|
|
|
listopad 1964 − październik 1965: pobyt w Polsce
Siedzę teraz w Kazimierzu Dolnym i staram się wymyślić coś o Etruskach. Właściwie nie jestem pewien, czy w ogóle istnieli. (Fragment listu do Jerzego Turowicza z kwietnia 1965) |
październik 1965 − sierpień 1971: trzeci pobyt na Zachodzie
Wręczenie nagrody 25 X odbyło się bardzo uroczyście. Naprzód grano Chopina, potem przemawiał senior pisarzy austriackich i prezes PEN Clubu, potem Minister, potem ja, następnie aktor z Burgtheater czytał wiersze. Na koniec jedna z 3 sonat Mo-zarta. Wreszcie bankiet, Wypadło dobrze. (Fragment listu do matki Marii z 5 listopada 1965, Wiedeń)
Przed samym wyjazdem objąłem dwie posady (pierwsze od 1955 roku). Jedna to „dramaturg” oczywiście Tadeuszów Byrskich w Gorzowie Wielkopolskim dość okropnym miasteczku ze stylonu chamstwa i alkoholu. Jest to posada-fikcja; mam jako „ten z Warszawy” umacniać pozycję dzielnych i niestrudzonych Tadziów. Jak wiesz kochają Ciebie bardzo i czasem urządzamy gadane orgie miłosne na Twój temat. Tadziowie bardzo ciężko walczą. Niestety w Gorzowie siedzieć nie mogę, ale w miarę sił będę im pomagał póki dechu w piersiach. (Fragment listu do Czesława Miłosza z 12 listopada 1965, Wiedeń)
(Fragment listu do matki Marii z 1 kwietnia 1966, Wiedeń)
Dzisiaj wróciłem z Niemiec po długiej i wyczerpującej podróży. [...] Ostatnio pracowałem dość dużo, skończyłem szkic o Akropolu, napisałem kilka wier-szy, przetłumaczyłem 2 eseje i kilkanaście wierszy do pisma „Poezja”, w którym to piśmie jestem nie-obecnym redaktorem. (Fragment listu do matki Marii z 20 grudnia 1966, Antony)
Bardzo krótko popasałem w La Messuguière, ale obejrzałem trochę ten kawałek ziemi, który Aleksander wprowadził do poezji polskiej. Teraz będzie tutaj zjazd matematyków, więc co ma robić tu człowiek, który ledwo potrafi liczyć sylaby. Jadę do Le Lavan-dou, bliżej morza. Z Czesławem [Miłoszem] bardzo czule i serdecznie wspominamy Was. (Fragment listu do Oli i Aleksandra Watów z 4 czerwca 1967, Le Lavandou)
Jestem teraz w Berkeley, gdzie pojutrze będę czytał a potem jadę do Los Angeles i też będę grał na gęśli. Żyję trochę jak we śnie, a teraz mgła wielka idzie od oceanu. Chciałbym już być gdzieś w domu, ale gdzie jest mój dom. Zmęczony jestem potężnie tułaczką, a chciałbym jeszcze coś dobrego zrobić i nie zawieść oczekiwań. (Fragment listu do Artura i Julii Międzyrzeckich z 8 lipca 1968)
Z Ameryki widziałem dość dużo. Poznałem nieźle Nowy Jork, który podobał mi się, i Kalifornię, która była wspaniała, góry płowe i ocean, i sekwoje (rąbnąłem o tem mały wierszyk). Potem był Wielki Ka-nion, jak 100 tysięcy katedr, tylko głowami w dół. Zbierałem kamienie i jeździłem na mule do dzikiej rzeki Kolorado, przez którą chciałbym kiedyś z Wami przepłynąć. Nowy Meksyk, Santa Fe i Nowy Orlean, który podobał mi się najbardziej z amery-kańskich (a właściwie jest to francuskie) miast, wreszcie Washington i trochę Nowej Anglii. (Fragment listu do Magdaleny i Zbigniewa Czajkowskich z 4 września 1968, Berlin)
Za parę minut ruszam z odczytami do Hamburga Kolonii i Frankfurtu. Pracuję jak widzisz nad Niemcami choć to element ciężki. Dla Bondy’ego mam napisać szkic o stosunkach polsko-niemieckich, uf. A jeszcze ciągnę szkice i mam napisać słuchowisko. Jak widzisz żyję podle to znaczy jak literat. (Fragment listu do Czesława Miłosza z 18 czerwca 1969, Berlin)
Ja będę siedział w Berlinie do wiosny-lata przyszłego roku; poczem jadę za ocean do Los Angeles zara-biać gadaniem o poezji, czego strasznie nie lubię, ale z samego brzękania na strunach żyć nie można – i umiera się jakoś długo. (Fragment listu do György Gömöriego z 18 listopada 1969, Berlin)
Wykładałem dramat i poezję europejską XIX i XX wieku. Szybko oswoiłem się z tym, że większość moich studentów nie wie nic o Ibsenie, Czechowie czy Strindbergu, Rimbaudzie czy Rilkem. Był to zdrowy, zimny tusz na moje europejskie zarozu-mialstwo. Zaczynałem więc „od pieca”, nie od lite-ratury, ale od geografii, historii, prądów społecz-nych, filozoficznych... Nie było to niezgodne z moim przekonaniem, gdyż sądzę – jak to wyraził polski współczesny filozof – że „humanistyka powinna ukazywać całość rzeczywistości oglądanej trzeź-wym spojrzeniem z perspektywy dróg prowadzą-cych ku wartościom, dla których żyć warto”. (Fragment rozmowy ogłoszonej w miesięczniku „Ameryka”, 1973)
|