Imiona prostoty
|
|
Poetyka zrównoważonych szal wyraża się proporcją najprostszą, wyraża się cyfrą jeden. Doskonałość prostoty jest punktem, do którego dąży Herbert. JERZY KWIATKOWSKI
Herbert jest „klasykiem”. Jeśli wśród przedstawicieli tak zwanego młodego pokolenia przeważają twórcy poetyckich tonacji, autorzy ciekawych tomików, Herbert należy do tego typu poetów, którzy piszą świetne wiersze. Co uderza tu, co wybija się na plan pierwszy, to nie: nowe widzenie świata, nowa jego koncepcja czy nowa o nim baśń, realizowane po trochu w każdym utworze – lecz konkretne całości, poetyckie jednostki, których efekt wydaje się zrazu nierozkładalny na czynniki pierwsze. Celem Herberta nie jest nowość. Jego celem jest doskonałość.
*
*
ale dość tych rozważań aniołowie stróże są bezwzględni
Rzecz jasna – wiersz z patosem nie ma nic wspólnego. Przyjrzyjmy się jednak bliżej: jaka to konwencja dopomaga do odpatetyzowania tematu? To przecież styl radiowego sprawozdawcy, z „naszymi mikrofonami” zainstalowanymi u wrót Piekła i Raju. Jeszcze trochę, a usłyszelibyśmy stereotypowe: „Szkoda, że państwo nie mogą tego zobaczyć”. Stylizacja jest nadzwyczaj delikatna, widoczna jednak i w przedziwny sposób zbliżająca eschatologiczną scenę – do codzienności współczesnego człowieka.
Mój głos wewnętrzny [...] czasami nawet – glu – glu
Ten sposób pisania, polegający jak gdyby na uprzystępnianiu, maksymalnie jasnym i prostym ujmowaniu spraw trudnych i skomplikowanych, pełni – obok funkcji terapeutycznej – także funkcje inne. Nie darmo pisano o Herbercie jako o poecie paraboli, z powołaniem się na przypowieści ewangeliczne.
cesarz zresztą lubi odwagę cywilną – ze stylistyką żargonu dyskusyjnego w Apollinie i Marsjaszu: nowa gałąź
Tam natomiast, gdzie pojawia się wypowiedź wprost, prostota wzmaga się – aż po graniczny punkt: prymitywizację. Występują konwencje niedbałego języka mówionego, nadmiar takich spójników, jak „potem” czy „albo”:
naprzód opiszę siebie
chwyt monotonnego powtarzania jednego zwrotu – po mistrzowsku wprowadzony sygnał wielkiego wzruszenia:
no i jestem
Prymitywizacja ta niejedno zawdzięcza językowi dzieci, czy ściślej: konwencji prostoty językowej, jaka panuje między dziećmi a dorosłymi (Las), a także: językowi ludzi prostych, nieuczonych. Świadectwem znakomitej umiejętności podsłuchania i imitacji tego języka jest wiersz Podróż do Krakowa. Komentarz, nazwany przez poetę „prawdziwym komentarzem”, brzmi tu tak:
Hamlet – obcego autora
Dewaluacja słowa, utrata niewinności przez słowo, podejrzliwość wobec słowa – to jeden z podtekstów tego dążenia ku prostocie maksymalnej.
uderzam w deskę
– pisał Herbert w Hermesie... w wierszu Kołatka. Wrażliwość na sprofanowanie sztuki przez kłamstwo zarysowała się w tym tomie ze szczególną ostrością: w Życiorysie, w Ornamentatorach. Tak więc: moralista – to prawda. Jeśli jednak poprzednio można tu było mówić o panowaniu surowej prostoty rygoru etycznego, obecnie – w Studium przedmiotu – w poezji tej dokonało się przesunięcie akcentów w stronę prostoty innej, choć na tych samych ewangelicznych zasadach ufundowanej.
*
Pan Bóg kiedy budował świat za to
Prostota Herberta jest prostotą kreacyjną, prostotą – od nowa. Jest marzeniem o świecie najbardziej elementarnym, najprostszym, skoro ten skomplikowany zawodzi i skoro – pisaliśmy o tym powyżej – tak bardzo zawodzić może słowo. Jest przetłumaczeniem tego marzenia na problemy sztuki i na problemy poetyckie. W rozwoju „osobniczym” jest to prostota, po wierszach typu:
Czerwona chmura pyłu czy typu: Jak echa cień twych słów daremność
W rozwoju gatunku jest – odrzucającą wszelkie „piekła i nieba wyobraźni”, nieco zbliżoną do założeń Ponge’a – próbą tworzenia poezji „od początku” – poprzez najprostszy opis najprostszych przedmiotów. Podobieństwa z Ponge’em są tu niekiedy znaczne. W poświęconym temu poecie eseju Zbigniew Bieńkowski pisze: „Ponge opisując nie może przekroczyć pewnych granic umownych, nie może wniknąć w strukturę kamienia, we wnętrzności żywego ptaka” . A oto – jak gdyby ilustracja tych słów, wyjęta z tomiku Herberta: Drewnianą kostkę można opisać tylko z zewnątrz. Jesteśmy zatem skazani na wieczną niewiedzę o jej istocie. Nawet jeśli ją szybko przepołowić natychmiast jej wnętrze staje się ścianą i następuje błyskawiczna przemiana tajemnicy w skórę. Tylko – Ponge’a tajemnica ta już nie interesuje. Przeciwnie jak Herberta.
wyjmij piękne i bezużyteczne połóż na krześle
Mowa tu nie o czym innym, jak o Krześle Berlewiego. Tylko – dla Herberta rzecz nie polega na odkryciu drogi ku nowej figuratywności. niech ma oblicze rzeczy ostatecznych – powiada o swoim krześle. W poezji jego powraca stara, nieśmiertelna tęsknota do absolutnego poznania, do „dotknięcia” istoty rzeczy, do prostoty – najprostszej.
jeśli zdarzy mi się to raz jeszcze będę siedział martwą gwiazdę czarną kroplę nieskończoności
*
Poeta naśladuje głosy ptaków
Ale „naśladowanie snu kamieni” nie łączy się tu z tonacją grozy. Poeta
śpiąc wierzy że on jeden
I tak symbol kamienia godzi w sobie pojęcie śmierci z tęsknotą do absolutnego poznania. Refleksję nad sprawami ostatecznymi wprowadza na tory filozoficzno-metafizyczne. Wyzwala od lęku. Koniec ludzkiego życia kojarzy z momentem pełni, z zapowiedzią chwili (wieczności?) absolutnego szczęścia.
* październik 1961 – sierpień 1963 Pierwodruk jako Zbawienie przez prostotę, „Życie Literackie” 1961 nr 46. Cyt. za: Poznawanie Herberta, Wybór i wstęp Andrzej Franaszek, Wydawnictwo Literackie, Kraków 1998.
|