Lasy płonęły –
a oni
na szyjach splatali ręce
jak bukiety róż

ludzie zbiegali do schronów –
on mówił że żona ma włosy
w których się można ukryć

 

okryci jednym kocem
szeptali słowa bezwstydne
litanię zakochanych

 

Gdy było bardzo źle
skakali w oczy naprzeciw
i zamykali je mocno

 

tak mocno że nie poczuli ognia
który dochodził do rzęs

 

do końca byli mężni
do końca byli wierni
do końca byli podobni
jak dwie krople
zatrzymane na skraju twarzy

Wiersz z tomu Struna światła

cyt. za: Zbigniew Herbert, Wiersze zebrane, opracowanie edytorskie R. Krynicki, Wydawnictwo a5, Kraków 2008, s. 7.