1924−1939: dzieciństwo we Lwowie

Zbigniew Herbert urodził się 29 października 1924 r. we Lwowie jako drugie dziecko (w roku 1923 urodziła się jego siostra, Halina) Bolesława Herberta i Marii z domu Kaniak. Ojciec, z wykształcenia prawnik, w czasie I wojny światowej żołnierz I Brygady Legionów Polskich, obrońca Lwowa z 1918 r., po wojnie pracował w bankowości spółdzielczej, był dyrektorem Małopolskiego Banku Kupieckiego we Lwowie, a od 1938 r. także dyrektorem lwowskiego oddziału Poznańskiego Koncernu Towarzystw Ubezpieczeniowych „Vesta”, i zapewniał rodzinie dostatni byt.

W latach 1931−1937 Herbert pobiera naukę w Publicznej Powszechnej Szkole Męskiej nr 2 pod wezwaniem św. Antoniego przy ulicy Głowińskiego we Lwowie. Herbertowie kilkakrotnie zmieniają miejsce zamieszkania. Budują okazały letni dom w Brzuchowicach pod Lwowem, w którym rodzina spędza szczęśliwe dni do wybuchu wojny.

W 1937 r. przyszły poeta rozpoczyna naukę w VIII Państwowym Gimnazjum i Liceum im. Króla Kazimierza Wielkiego we Lwowie.

Według tradycji rodzinnej moi męscy przodkowie wywodzili się z Anglii i byli emigrantami religijnymi, którzy w swoich licznych „ojczyznach z wyboru” żenili się z Niemkami, Austriaczkami, Czeszkami i Ormiankami. Podkreślam ten fakt, ponieważ czując się pisarzem polskim – a nawet niemodnym patriotą – nie potrafię uzasadnić tego żadną genealogią. Urodziłem się we Lwowie, wielonarodowym i wielowyznaniowym mieście, na południowym wschodzie Polski w rodzinie zamożnego prawnika i humanisty.

Fragment autobiogramu

Siedzę na kamiennych schodkach wiodących do domu, do naszego białego domu zatopionego w lesie. Jest właśnie godzina przed zmierzchem, pora sposobna do rozmyślań. Opieram łokcie na rozbitych kolanach i rozważam z ciężkim mozołem pytanie: jaki był początek, najdawniejsza historia tego miejsca.

Fragment opowiadania Początek powieści

Gimnazjum stało na wzgórzu. Był to biały, trzypiętrowy gmach o dużych oknach, z czerwonym, spadzistym dachem. Jeśli wyróżniał się czymkolwiek, to surową prostotą. Fasada bez ozdób, tylko na szczycie znajdowała się płaskorzeźba przedstawiająca orła. Pod płaskorzeźbą jakby miejsce na napis. Najstosowniejsza byłaby łacińska sentencja w rodzaju „Felix qui potuit rerum cognoscere causa” lub, jeśliby nas ktoś pytał o zdanie, ale nikt nas o zdanie nie pytał – pouczenie Juwenalisa skierowane do wychowawców młodzieży – „Maxima debetur puero reverentia”.

Wchodziło się przez ciężką bramę. Schody, a na szczycie schodów potężny posąg patrona naszej szkoły. Gipsowo blady król miał wysunięty lewy but i ten nieważny, zdawałoby się, szczegół stał się materialną przyczyną uczniowskiego zwyczaju, nie licującego z powagą zakładu wychowawczego. W dostojnej bieli patrona ów lewy but był niepokojąco czarny i wypolerowany od licznych dotknięć, które uchronić nas miały od złych uroków, niedostatecznych not zwanych baniakami i straszliwego gniewu naszych preceptorów. Nic nie pomogły surowe zakazy, oddawaliśmy się tym magicznym praktykom z ciemnym chłopskim uporem. W gimnazjum panował kult rozumu, ale, jak wiadomo, nic bardziej nie wpływa na rozwój okultyzmu niż urzędowy racjonalizm.

Moja lękliwa wrażliwość nowicjusza rejestrowała z początku najmocniej nie obrazy, lecz wrażenia węchowe. Szatnia znajdowała się na samym dole w rozległej suterenie. Była to jakby kuchnia szkolnych woni – prochu, skóry, wilgotnej odzieży i strachu. Stamtąd szło się długim korytarzem z kamienną posadzką, a więc pachnącym kamieniem, aż do klasy z zapachem pokostu, kredy i wilgotnej tablicy.

Początek szkicu Lekcja łaciny z tomu Labirynt nad morzem

1939−1944: okres wojenny we Lwowie

Po zajęciu Lwowa przez Sowietów Herbert przez dwa lata kontynuuje naukę w dawnej szkole przekształconej w Szkołę Średnią nr 14. Po wejściu Niemców do Lwowa 31 sierpnia 1941 r., uczęszcza na tajne komplety i w styczniu 1944 zdaje maturę. Rozpoczyna studia polonistyczne u profesorów tajnego Uniwersytetu Jana Kazimierza. W czasie wojny pracuje jako sprzedawca w sklepie z wyrobami metalowymi oraz zarobkuje jako karmiciel wszy w Instytucie prof. Rudolfa Weigla produkującym szczepionki przeciwtyfusowe. Poza relacjami samego Herberta nieznane są szczegóły jego działalności konspiracyjnej. W roku 1943 umiera jego młodszy, dwunastoletni brat Januszek, uważany przez Herberta za prawdziwy talent literacki.

26 marca 1944 r. wraz z rodziną opuszcza Lwów i wyjeżdża do Krakowa.

Prawdziwy okres kształtowania się mojej osobowości przypada na czas II wojny światowej, w której wziąłem udział jako członek antynazistowskiego Ruchu Oporu. Myślę, że wojna ukształtowała moją całą niemal problematykę pisarską: kim jest człowiek w obliczu śmierci, jak zachowuje się wobec totalnego zagrożenia, jakie wartości moralne mogą i powinny być uratowane.

Fragment autobiogramu

Najstarszy mój wiersz (choć łatwo tu ulec mitologizacji, ale jeśli już kopiemy) to były Dwie krople. Mam taki obraz w oczach z roku 1942. Zbiegam do schronu, bo mieszkaliśmy na drugim piętrze. A na podeście między pierwszym a drugim piętrem całuje się para. Tak jakby się chcieli schować w ten pocałunek. Utkwiło mi to w pamięci, a potem zanotowałem. Ale czy ja chciałem wówczas zostać poetą? Niech Pan Bóg broni. Chciałem zanotować coś, co było dla mnie szalenie ważne. A forma tego – to nie była jakaś notatka, proza, ale wiersz – choć bliski prozy.

Z rozmowy z Januszem Maciejewskim, 1996