Il Signor Cogito

Herbert lubił Włochy – nie tylko włoski krajobraz i włoską sztukę; lubił też Włochów. W Ferrarze wysiadywał w kawiarniach i rozmawiał z ludźmi. Radził sobie świetnie: trochę po włosku, trochę po francusku.

FRANCESCO M. CATALUCCIO

Dwa tygodnie przed śmiercią Zbigniew Herbert zadzwonił do mnie do Mediolanu. Usłyszałem w słuchawce: – Niedługo się spotkamy, przyjadę do Włoch. Do Wenecji. Muszę koniecznie posiedzieć w Wenecji.

Wiedziałem, że to tylko marzenie, raczej niemożliwe do spełnienia. Stan zdrowia nie pozwoliłby mu na taką podróż. Ale najwidoczniej znów myślał o Włoszech jako o miejscu, w którym można się schronić. Oderwać się od łóżka, od leków, zapomnieć o chorobie. Powtórzyć podróż z roku 1961, która zaowocowała Barbarzyńcą v ogrodzie, powtórzyć rok 1990, po którym powstał tom Rovigo.

Właśnie jesienią 1990 roku zadzwonił do mnie niespodziewanie: – Jestem w Ferrarze, mieszkam w małym hoteliku.

Nie wiedziałem nawet, że jest we Włoszech. Okazało się, że po powrocie z Paryża nie czuł się dobrze w Polsce, nie mógł sobie znaleźć miejsca i postanowił wyjechać do Włoch. Dziwiłem się, że wybrał Ferrarę: zimno, wilgoć, mgła, nic szczególnego. Ale wyjaśnił mi przyczynę: „To jest miasto najbardziej podobne do Lwowa”. Był jeszcze drugi powód – bliskość Rawenny. Jeździł tam stale, podziwiał wspaniałe bizantyjskie mozaiki, mauzoleum Galii Placydii, zamierzał napisać historię upadku Rawenny, która była przecież w swoim czasie rezydencją cesarzy zachodniorzymskich.

Zastanawiam się, które kraje europejskie były dla niego najważniejsze. Na pewno Francja – pierwsze spotkanie z Zachodem, a poza tym zapach dzieciństwa: ojciec Herberta palił francuskie papierosy… Holandię uważał za kwintesencję wolności, a malarstwo holenderskie za wspaniały tej wolności wykwit. Ogromnym kultem otaczał kulturę śródziemnomorską – Grecję i Włochy.

Lubił Włochy – nie tylko włoski krajobraz i włoską sztukę; lubił też Włochów. W Ferrarze wysiadywał w kawiarniach, w drugorzędnych knajpkach – nie był to kapryśny wybór estety, powodem były skromne środki finansowe – i rozmawiał z ludźmi. Radził sobie świetnie: trochę po włosku, trochę po francusku – rozumiano go. Swobodnie czytał włoskie gazety. Kiedy mieszkał u mnie przez miesiąc w Mediolanie, w 1990 roku, zaprzyjaźnił się z dozorczynią naszego domu, osiemdziesięciopięcioletnią panią Rosselini, i podśpiewywał jej arie operowe.

Jego wielką pasją był włoski malarz Altichiero. Herbert uważał go – był w tym pewnie element prowokacji – za mistrza większego niż Giotto i chciał ten pogląd upowszechnić. Zamierzał nawet ogłosić w „Corriere della Sera” Apel do wszystkich Włochów. „Skandal! W Padwie wszyscy biegają oglądać Giotta, a nikt nie zauważa, że dwa kroki dalej, źle oświetlony, jest wielki Altichiero!”.

W kościołach robił notatki, czasem rysunki i szkice. W specjalnym albumie. Miał słabość do ładnych materiałów piśmiennych. Kupował we Włoszech zeszyty, albumy, szkicowniki, długopisy. Miał ich całą walizkę. Rysował głównie kwiaty i koty. Te ostatnie umieszczał często w dedykacjach książek, tak jak Josif Brodski.

We Włoszech Herbert jest bardzo ceniony wśród miłośników poezji. A powszechnie znany był jako autor Raportu z oblężonego Miasta. Kiedy w Polsce nastał stan wojenny, czytano ten wiersz w radiu. Teatr Ósmego Dnia dawał też we Włoszech spektakl pod tym tytułem. W 1993 roku oficyna Adelphi z Mediolanu wydała wybór wierszy Herberta z lat 1956-1990 w jego własnym wyborze i z przedmową Brodskiego, także pod tytułem Raport z oblężonego Miasta. Teraz, w turyńskim wydawnictwie Einaudi, na druk czeka Rovigo.

Wiele miejsc na świecie już zawsze będzie mi przypominać Herberta: Berlin, gdzie się poznaliśmy w czasach „Solidarności” latem 1980 roku w mieszkaniu Adama Zagajewskiego; Paryż, gdzie odwiedzałem Zbyszka i Kasię w oddalonej od centrum dzielnicy. I oczywiście Warszawa. Tu go po raz ostatni odwiedziłem w maju zeszłego roku. Leżał już w łóżku. Tu, wcześniej jeszcze, spotkaliśmy się w kawiarni „Ali Baba”, podrzędnym lokaliku na rogu Koziej i Miodowej. Nie ma już tej kawiarni. Zastąpił ją jakiś irlandzki pub.

Mediolan, 28 lipca 1998

Pierwodruk: „Rzeczpospolita”, „Plus Minus”, 1-2 sierpnia 1998. Cyt. za: Poznawanie Herberta 2. Wybór i wstęp Andrzej Franaszek, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2000