„może by mi poradził / rabi Nachman / ale jak mam go znaleźć / wśród tylu popiołów”… Tak kończy się jeden z najwspanialszych wierszy Zbigniewa Herberta, Pan Cogito szuka rady, w którym przywołany zostaje słynny chasydzki rabin, miasteczko Bracław, a zarazem cały unicestwiony żydowsko-polski świat. Po latach utwór został przełożony na hebrajski i do izraelskiego tłumacza przyszedł chasyd wychowany w kulcie rabiego Nachmana z Bracławia – zdumiony, że znalazł się on w wierszu polskiego poety.
ANDRZEJ FRANASZEK
Tłumaczem tym jest mieszkający w Jerozolimie David Weinfeld, Żyd urodzony w małopolskiej Limanowej, który wojnę przeżył w Rosji, potem wrócił do Polski, by ostatecznie z niej wyemigrować w roku 1950. W połowie lat 80. wydał tom Mar Cogito weszirim acherim (Pan Cogito i inne wiersze), co przyniosło mu także serdeczną znajomość z autorem wierszy. Jej zapisem są listy, opublikowane przez Wydawnictwo a5. Książeczka niewielka, listów raptem 11, a przecież ważna – i dla rozumienia osobowości Herberta, i – choć zabrzmi to bardzo podniośle – dla polsko-żydowskich relacji.
Pisze tu bowiem autor Struny światła o Izraelu, będącym „częścią mojej duchowej Ojczyzny”, o języku hebrajskim, który „dla wszystkich ludzi kultury – jest święty”. „Wszystko, co dotyczy Izraela, żywo mnie obchodzi. Łowię wieści, zbieram książki […] i uważam się za przyjaciela Pana kraju. To nie sentyment, ale dawne uczucia, jakie łączyły mnie w moim rodzinnym Lwowie z przyjaciółmi – Żydami”. O bliskości z Yehudą Amichajem i Danem Pagisem, których wiersze chce tłumaczyć, by „płomyk przyjaźni nie wygasł”. Czy wreszcie o tym pięknym wierszu Borgesa: „Któż mi powie, czy nie krążysz / W zbłąkanym labiryncie wiekuistych rzek / Mojej krwi, o Izraelu?…”.
Przypominają się dobitne słowa, które Herbert wypowiedział w słynnej, powstałej zresztą w zbliżonym czasie, rozmowie z Jackiem Trznadlem: „dla mnie Polska bez Żydów, bez Ukraińców, bez Ormian […] – przestała być Polską. Ten ideał jednonarodowego państwa jest ideałem faszystowskim, co tu dużo gadać. I to jest zbrodnia, bo kulturze polskiej wielonarodowość dawała kolosalne szanse”. A później: „Wie pan, co jest najgorsze? Że ta mentalność faszystowska, czy to czerwona, czy brunatna, odpowiada naturze pewnych typów ludzkich. Jest wieczna, można ją prześledzić w całej historii. To jest jedynowładztwo, nienawiść do społeczeństwa, antagonizowanie go, terror, demagogia, podboje […]. Wiara w zupełną plastyczność człowieka. Nihilizm”.
Jest wieczna i także dlatego studiowanie człowieczych dziejów, np. historii rzymskiego Imperium, ma nieustanny sens. Jak powiedział w innym, udzielonym pod koniec życia wywiadzie, „przeszłość to nie jest muzeum zarosłe pleśnią, to ludzie z pasjami i biedami, którzy kiedyś żyli, byli podobni do nas. Przeszłość trzeba ożywiać, ożywiać cienie, dawać im swoją krew jak Odyseusz, który schodził, by karmić dusze… Ja także chciałem im dać coś z mojej krwi, by ożyli, by przedłużyć ich trwanie”. W 1991 r. autor Pana Cogito otrzymał Nagrodę Jerozolimy – miał więc pretekst, by odwiedzić i miasto, i swego tłumacza. W podróż zabrał Wojnę żydowską Józefa Flawiusza oraz wybór esejów Orwella – nie sposób nie pomyśleć, że był to wybór znamienny. Rozpaczliwa obrona Masady z 77 r., żydowscy powstańcy, którzy wolą popełnić samobójstwo, niż poddać się wielokrotnie liczniejszym rzymskim legionistom – rymowali się jakoś z niezłomnym obrońcą prawdy o znieprawionym XX stuleciu – i ogniskowali wyobraźnię poety. Gestem solidarności z nimi było piesze wejście, mimo wieku, choroby, na trudno dostępny płaskowyż: „zdobyłem pieszo MASADĘ […] Ścieżką Węża, bez śniadania […], bez wody, w złych butach, a przecież zrobiłem tę drogę w niecałe 3 kwadranse. Więc opłacił się cały trud”. Cały Herbert: współczucie, wierność przegranym sprawom, dzielność…
Zbigniew Herbert, David Weinfeld, Listy, opracował Ryszard Krynicki, Wydawnictwo a5, Kraków 2009