ANDRZEJ FRANASZEK
Zbigniew Herbert był twórcą, który bardzo rzadko odsłaniał w wierszach, esejach czy dramatach ich autobiograficzne konteksty, niezbyt chętnie także komentował własne dzieło. Choć naturalnie trzeba zachować dystans wobec tego rodzaju metaforycznych figur, można przecież powiedzieć, że większe pokrewieństwo pod tym względem odczuwał z „dawnymi mistrzami” wieków średnich, sprowadzającymi swą obecność w dziele do w najlepszym razie zakamuflowanego autoportretu na drugim planie, częściej zaś do ukrytej w rogu obrazu sygnatury, a nawet z anonimowymi, roztopionymi w swej twórczości budowniczymi katedr, niż z typowym artystą XX wieku, dla którego performance, happening czy konfesyjny poemat jest formą narzucenia swego „ja” odbiorcy. Pogląd na ten temat bardzo dobitnie wyraził w słynnym wierszu Dlaczego klasycy:
jeśli tematem sztuki
będzie dzbanek rozbity
mała rozbita dusza
z wielkim żalem nad sobą
to co po nas zostanie
będzie jak płacz kochanków
w małym brudnym hotelu
kiedy świtają tapety
A przecież my, czytelnicy Struny światła czy Pana Cogito, pragniemy nieraz – przyznajmy to uczciwie – zajrzeć za kulisy, poznać osobiste szczegóły z życia poety, wydarzenia, które towarzyszyły powstawaniu konkretnych wierszy. Koleje losu Herberta, ale także jego – wyrażone wprost – deklaracje ideowe czy polityczne. Dlatego tak ważnym źródłem wiedzy stają się dla nas tomy jego korespondencji.
Choć autor Raportu z oblężonego Miasta nie był epistolografem o rozmachu na przykład Jerzego Giedroycia, który list właśnie uczynił główną formą swych kontaktów ze światem, zachowały się po nim obszerne bloki korespondencji, w ostatnich latach opublikowane w postaci książkowej. Są to całości o różnym charakterze i randze, od parunastu, ważnych przecież, bo dotyczących m.in. stosunków polsko-żydowskich, listów wymienionych z izraelskim tłumaczem – Davidem Weinfeldem, po blisko trzysta stron korespondencji z Jerzym Turowiczem, redaktorem „Tygodnika Powszechnego”; od prywatnych listów wysyłanych do rodziców i siostry po obszerny tom korespondencji z Czesławem Miłoszem, obejmujący pięć dekad znajomości i podejmujący podstawowe kwestie artystyczne, religijne czy polityczne II połowy minionego stulecia. Mogliśmy też poznać listy wysyłane do pierwszej wielkiej miłości poety – Haliny Misiołek, do przyjaciół i towarzyszy podróży – Magdaleny i Zbigniewa Czajkowskich, do intelektualnego mistrza – Henryka Elzenberga, do Jerzego Zawieyskiego czy wreszcie do Stanisława Barańczaka.
Dla tych, którzy chcą poznać pełny wizerunek Zbigniewa Herberta, także tomy jego korespondencji są lekturą obowiązkową…