JULIA HARTWIG 

mój głos wewnętrzny

niczego nie doradza
niczego nie odradza 

nie mówi ani tak
ani nie 

jest słabo słyszalny
i prawie nieartykułowany 

nawet jeśli się bardzo głęboko pochyli
słychać tylko oderwane
od sensu sylaby 

staram się go nie zagłuszać
obchodzę się z nim dobrze 

udaję że traktuję go na równi
że mi na nim zależy 

czasami nawet
staram się z nim rozmawiać
– wiesz wczoraj odmówiłem
nie robiłem tego nigdy
teraz też nie będę 

– glu – glu 

– no więc sądzisz
że dobrze zrobiłem 

– ga – go – gi 

dobrze że się zgadzamy 

– ma – a – 

– no a teraz wypocznij
jutro znów pogadamy 

nie jest mi na nic potrzebny
mógłbym o nim zapomnieć 

nie mam nadziei
trochę żalu
gdy leży tak
przykryty litością
oddycha ciężko
otwiera usta
i stara się podnieść
bezwładną głowę

Lubię, kiedy Herbert się waha. Być może on sam najbardziej ceni sobie dwie tylko odpowiedzi Kołatki: tak – tak, nie – nie, ale ociągające się i bełkotliwe pomruki głosu wewnętrznego bliższe mi są i bardziej przypominają przeżywane przez nas wszystkich stany wahań.

Mój głos wewnętrzny
niczego nie doradza
niczego nie odradza

nie mówi ani tak
ani nie

jest słabo słyszalny
i prawie nieartykułowany

Lubię, kiedy Herbert się waha. Jego głos wewnętrzny ociąga się, udaje, że go nie słyszy, mamrocze coś niewyraźnie i nie udziela mu żadnej rady ani odpowiedzi. Poeta odkłada więc rozmowę do dnia następnego, zawsze jednak, tak naprawdę, nie oczekuje wsparcia. Zgoła inne stosunki łączą go z kołatką, która niezmiennie odpowiada mu tak lub nie, zależnie od okoliczności.

Wahanie jest stanem trudnym, ale szczególnie pięknym. To jak pełna napięcia chwila zawodnika przed skokiem ze śnieżnego szczytu. Kołatkę od głosu wewnętrznego dzieli cała przestrzeń obcości. Głos kołatki brzmi jak nieodwołalny rozkaz, nakaz, któremu nie waż się sprzeciwić. Głos wewnętrzny zwlekając opóźnia decyzję i być może tej decyzji wcale nie oczekujemy; ma on raczej udzielać niejako błogosławieństwa temu, co zostało już zdecydowane. Ale również z tego wywiązuje się ów głos niemrawo lub nie wywiązuje się wcale.

Czy kołatka to głos sumienia? A głos wewnętrzny to rozmowa z sobą, która utwierdza nas w słuszności podjętej decyzji? I jak to często w życiu bywa, tego potwierdzenia nigdy w dostatecznym stopniu uzyskać nie można?

Herbert w swoich wierszach waha się rzadko. Jego „tak”, jego „bądź wierny idź” przyjęte zostało jako jedno z najbardziej herbertowskich przykazań. Tak, bo to nie są już rady, ale przykazania jak w Przesłaniu Pana Cogito.

Kiedy pytano jednego z profesorów włoskich, jak postrzega popularność niektórych poetów polskich we Włoszech, odpowiedział, że tak znane i cenione wiersze Herberta napotykać mogą czasem na opór włoskiej natury, która wskazaniom, nawet najszczytniejszym, niejako z wrodzonego temperamentu się opiera; stąd powodzenie Szymborskiej. Tu przychodzi mi na myśl pytanie, czy postawa Conradowska tak samo bliska jest nam, jak czytelnikom innych narodowości. Przemawiałoby za tym mistrzostwo jego prozy i szlachetność przekonań.

Najpiękniejszy może wiersz o wahaniu – jakże odmienny od tych, o których była tu mowa, to wiersz Nike która się waha. Wiersz, który zachwyca i zarazem wzrusza. A jak szerokie jest jego promieniowanie, przekonałam się, oglądając piękne wydanie Biblioteki Narodowej, w którym znalazłam zapis tego wiesza w dwudziestu ośmiu językach. Nie ma cywilizowanego kraju, gdzie wiersz ten nie byłby znany.

Chciałabym jeszcze napisać – choć życie nie zawsze dobrze jest mieszać z twórczością – że wspomniane przeze mnie dwa wiersze Głos wewnętrzny i Kołatka to jakby dwa obrazy samego Herberta. Potrafił być nieugięty, choć ta nieugiętość nie uchroniła go od zbyt ostrych czasem osądów, które nie zawsze okazywały się sprawiedliwe. Czasem działał chłodno, często pod wpływem impulsu, ale czymże jest człowiek pozbawiony impulsów i odruchów? Nie podlega im jednak talent poetycki.