Ten siódmy tom Herberta, wydany (jak poprzedni) w Paryżu, w maju 1990 r., jest tomem najszczuplejszym z jego całego dorobku poetyckiego.
MACIEJ STANASZEK
Kameralna, intymna Elegia na odejście to zaledwie 19 wierszy, z których sześć miało swe premiery niekiedy wiele lat wcześniej (Wit Stwosz: Uśnięcie NMP pochodzi aż z 1952 r., a Modlitwa starców z roku 1958; Heraldyczne rozważania Pana Cogito miały być jednym z wierszy właśnie Pana Cogito, ale zostały wstrzymane przez cenzurę; z kolei Podróż była drukowana w 1975 r., Krajobraz – w 1979, a Małe serce – rok później). Tom ten wyszedł w trudnym okresie życia poety, co przebija w tonie zamieszczonych tu poezji oraz w tematyce wielu z nich. Co prawda Elegia… jest na odejście pióra atramentu lampy, ale czytając i ten wiersz tytułowy, i na przykład Pożegnanie, można odnieść wrażenie, że to sam autor myśli o odejściu. I śmierć, i będące niekiedy jej synonimem odejście pojawiają się także w innych wierszach – w Śmierci Lwa (opowieści o ostatnich dniach Tołstoja) i w Wozie (który traktuje nie tyle o odchodzeniu cesarza Hirohito, ile o zaniku poezji tradycyjnej).
Jednak Herbert mówi w Elegii… nie tylko o śmierci. Zastanawia się tu również nad tragizmem wpisanym w porządek przyrody (otwierające tom Dęby, a potem Rodzina Nepenthes i Tarnina), nad – również okrutnymi dla słabych – prawidłowościami ludzkich dziejów (Przemiany Liwiusza i tytułowa Elegia…) oraz – co jest pewną niespodzianką – nad naturą muzyki. Poza tym prezentuje swoje refleksje na temat podróży (w której łatwo dopatrzyć się życia) – w wierszu Podróż, inspirowanym utworem Kawafisa pod tym samym tytułem. Generalnie przeważa w tych poezjach ton refleksyjny, mieszanka wyciszenia i pogodzenia się z losem, która ze swojej natury wywołuje raczej smutek niż radość. Koresponduje to z Herbertowskim spojrzeniem w przeszłość – spojrzeniem, z którego przebija nostalgia czy melancholia.
W zupełnie innym wymiarze spoglądanie w tył oznacza czerpanie ze swojej wcześniejszej twórczości, obejmujące także ówczesną poetykę. I choć powrót do regularności formy jest w dużej mierze pozorny – występuje ona bowiem głównie w pisanych w czasach debiutu wierszach Krajobraz i Wit Stwosz: Uśnięcie NMP, to słychać ją także w utworach nowych, takich jak Dęby, Rodzina Nepenthes i Bajka o gwoździu.
Nowością Elegii… jest za to osobisty charakter kilku poezji (np. szczerej Prośby o parę przyziemnych, ale być może jednak ważnych rzeczy, skierowanej do patronującego poecie Hermesa), przy czym na razie rzadko chodzi tu o intymne wyznania (jak będzie w następnych tomach), a częściej – o fakt zwracania się do przyjaciół, wymienionych w dedykacjach (wiersze Tarnina, Msza za uwięzionych i Małe serce). W poprzednich tomach dedykacje były rzadkością, zawsze jednak istniał ścisły związek między treścią wiersza a osobą, której jest on dedykowany – co oczywiście nadawało dodatkowy sens treści utworu. Związek ten widoczny jest najbardziej w przypadku wiersza Msza za uwięzionych, dedykowanego internowanemu w stanie wojennym Adamowi Michnikowi (który zresztą w więzieniu napisał książkę Z dziejów honoru w Polsce, traktującą w dużej mierze o poezji Herberta).
W sygnalizowanej przez tytuł całego tomu Elegii na odejście pióra atramentu lampy, która jest w nim chyba najważniejszym utworem, Herbert wraca do własnego dzieciństwa – za sprawą przedmiotów, które mu je przypominają. Mając do nich bardzo czuły stosunek, wybiera je zapewne nieprzypadkowo: wszystkie trzy związane są z czytaniem lub pisaniem, a więc z tymi czynnościami, które w jego życiu odegrały niebagatelną rolę. Poeta widzi w owych przedmiotach zapewne swego rodzaju akuszerów własnego życia umysłowego – i niewątpliwie stąd bierze się wdzięczność, jaką wobec nich czuje. Jednak złożenie hołdu „przyjaciołom dzieciństwa“ jest jedynie wstępem do padającego w ostatniej części wiersza przejmującego wyznania: „trawiłem lata by poznać prostackie tryby historii“, w którym poeta jakby wyraża żal z powodu czasu poświęconego rzeczom niewartym szczególnej uwagi. Dopełnieniem tego są pełne smutku i żalu słowa „zapłaciłem za zdradę / lecz wtedy nie wiedziałem / że odchodzicie na zawsze // i że będzie / ciemno“. To pesymistyczne postrzeganie przyszłości przebija także z paru innych wierszy, jak np. Modlitwa starców, Pożegnanie, Wóz czy Śmierć Lwa. Równie mało napawają optymizmem utwory z początku tomu, traktujące o mechanizmach przyrody i historii.
Czytając Elegię…, a zarazem orientując się w biografii Herberta i chronologii pierwodruków jego wierszy, można zatem uznać ten tom za niejako kryzysowy (choć zawierający bardzo wartościowe utwory). Mimo że różni go od powstałego w również trudnych warunkach Napisu duża jednolitość treściowa i formalna, to do myślenia daje z jednej strony fakt minorowej tonacji wielu wierszy, a z drugiej – szczupłość tomu i zamieszczenie w nim utworów pisanych czasem o wiele wcześniej. Na szczęście po niemal sześcioletnim pobycie w „mieście sztucznych świateł nad Sekwaną” Herberta pokrzepi powrót do Polski – tym razem już na stałe.
Wybrane wiersze z tomu Elegia na odejście: