Drugi tom poezji Herberta musiał być dla jego czytelników niemałym zaskoczeniem. Choć ukazał się zaledwie rok po debiutanckiej Strunie światła (w czerwcu 1957 r.), różnił się od niej znacznie – i to zarówno pod względem formy, jak i treści utworów.
MACIEJ STANASZEK
Co się tyczy tej pierwszej, dziwią zwłaszcza dwie rzeczy: o wiele mniejsza ilość wierszy regularnych, a zarazem mnogość utworów nowego typu, jakim się okazała proza poetycka. Owe „bajeczki”, które zresztą pierwotnie miały wyjść jako osobna książka (ostatecznie doszło do tego dopiero po śmierci Herberta, w 2009 r.), stanowią liczebnie wręcz większość tomu. W zakresie treści natomiast wyraźnym novum były wiersze będące krytycznym komentarzem do aktualnej i niedawnej rzeczywistości politycznej. O ile w Strunie światła mamy tylko kilka króciutkich aluzji do „nocy stalinizmu” (w wierszach Do Marka Aurelego, Poległym poetom i Kłopoty małego stwórcy), o tyle w Hermesie… o ówczesnych sprawach politycznych mówi aż 11 wierszy (tworzą one zwarty blok poprzedzający prozę poetycką – ostatni z nich, Węgrom, został przez cenzurę pozbawiony tytułu) – i to mówi w sposób nader bezpośredni i o wiele szerzej niż w tomie wydanym zaledwie rok wcześniej. Można wręcz odnieść wrażenie, że Hermes, pies i gwiazda to nie tyle kontynuacja Struny światła, ile druga jej część, będąca uzupełnieniem o nowe elementy poetyckiego spektrum Herberta.
O czym tym razem mówi poeta – prócz wspomnianego „tu i teraz“? Między innymi o samej poezji, widzianej oczami kogoś, kto ją uprawia (traktują o tym wiersze Chciałbym opisać, Przypowieść, Wybrańcy gwiazd i Niepoprawność). Nie jest to bynajmniej pierwsza metapoetycka wypowiedź Herberta – o roli poety traktował przecież m.in. Arijon, zamykający Strunę światła. Z tą tematyką wiąże się kwestia wyobraźni, o której będzie kilkakrotnie mowa w następnym tomie, a na razie rozważania o niej znajdziemy w słynnej Kołatce („moja wyobraźnia / to kawałek deski / a za cały instrument / mam drewniany patyk“ i „uderzam w deskę / a ona podpowiada / suchy poemat moralisty / tak-tak / nie-nie“). Kontynuacją rozważań z poprzedniego zbiorku jest także wiersz Dotyk, który porusza nurtującą Herberta kwestię poznania. Poeta wyraźnie przedkłada poznanie zmysłowe, bardziej emocjonalne nad poznanie czysto rozumowe, racjonalne („na skraju prawdy rośnie dotyk“).
W Hermesie, psie i gwieździe znajdują się także trzy utwory, w których Herbert wraca do Lwowa i swojej małej ojczyzny, nie nazywając ich jednak jeszcze po imieniu. Miastu dzieciństwa i młodości poświęcone są wiersze Nigdy o tobie i Moje miasto, a rodzinnym stronom Herberta – proza Kraj. Pierwszy z tych utworów kończy się słowami „Nie dziwcie się że nie umiemy opisywać świata / tylko mówimy do rzeczy czule po imieniu“. To wyznanie poety tłumaczy w pewnym stopniu jego fascynację światem przedmiotów, jego przywiązanie do konkretu i materii. Jeśli się bowiem przyjrzeć bardzo licznym w tym tomie prozom poetyckim, to się okaże, że znaczna ich część traktuje o przedmiotach, do których poeta ma bardzo osobisty, nierzadko ciepły stosunek. Herbert, który gdzie indziej będzie mówił o ożywianiu zmarłych, ożywia w tych miniaturach niekiedy właśnie przedmioty, w fantazyjny sposób przypisując im cechy istot żywych. Zapytany wiele lat później o to przywiązanie do rzeczy, wyjaśni: „Po odejściu fałszywych proroków rzeczy, by tak rzec, ukazywały swoją twarz niewinną, nieskalaną kłamstwem”.
Jednak czułość poety nie ogranicza się do przedmiotów oraz zwierząt, które także są częstym tematem próz poetyckich. W Hermesie, psie i gwieździe znajdziemy bardzo rzadkie w – niejuwenilnej – poezji Herberta wiersze o tematyce miłosnej: Różowe ucho, Epizod i Jedwab duszy. Następny utwór tego typu pojawi się właściwie dopiero ponad czterdzieści lat później, w tomie Rovigo.
Wracając jeszcze do próz poetyckich, będących w dużej mierze filozoficznymi opowiastkami o naturze istot i rzeczy. Są one utrzymane w zupełnie innym tonie niż większość wierszy z pierwszej części Hermesa, psa i gwiazdy. Jest to ton lekki, żartobliwy, bez cienia wzniosłości; nie ma tu prawie rytmizacji wypowiedzi, która jeszcze w Strunie światła dominowała w wierszach. Można przypuszczać, że poeta realizował dzięki „bajeczkom” potrzebę twórczości poetyckiej mniej poważnej, gawędziarskiej, fantastycznej. Ukazywały one zarazem inne oblicze Herberta – może nawet bardziej prawdziwe, bo w mniejszym stopniu poddane „kulturowej rafinacji“.
Wybrane wiersze z tomu Hermes, pies i gwiazda: