Piórem Herberta rządzi nie tyle troska moralna, ile filozoficzna. Niepokoi go bardziej zagadka świata niż postępowanie człowieka.

JAN BŁOŃSKI

Herbert był Różewiczem, który w pewnej chwili poszedł we własną stronę. Nie można nawet powiedzieć, że wzorował się na Różewiczu; on nim po prostu – był. Ich wiersze można było wzajemnie powymieniać.

Świat Herberta jest jednak mniej rzeczywisty i mniej prowincjonalny (smak prowincji jest zasługą, nie kalectwem Różewicza), bardziej wyrozumowany i „inteligencki”. Wspólne jest poszukiwanie codzienności języka i bezbronność wobec faktów i historii. Herbert jest jednak bardziej „artystą”, pilniej szuka metafory i chętniej gubi się w kolorowym i upajającym potoku świata. Mniej wierny rzeczom niż Różewicz, rzeczom, które są łupem, a nie mocodawcą jego wyobraźni. Choć rygorystyczny i świadomy w selekcji, pozwala się swobodniej unosić lirycznym skojarzeniom.

Wyobrazić go sobie można jako samotnika, który we własnym pokoju duma nad sprawami świata, trudnego i mało łaskawego dla poety. Piórem Herberta rządzi nie tyle troska moralna, ile filozoficzna. Niepokoi go bardziej zagadka świata niż postępowanie człowieka. Widać – ciekawą i wielu wspólną – chęć ukrycia się w sobie; poczucie samotności, smutek. Wiersze Herberta to jakby fragmenty monologu człowieka, który sam siebie i swego miejsca nie umiał jeszcze zrozumieć. Wszystko skierowane ku sobie; znać obawę przed wyjściem na hałaśliwy rynek świata.

Znać także oczywistą świadomość artystyczną. Poeta panuje nad wierszem i kształtuje go celowo. Świadczy też o tym umiejętność półmilczenia i oczekiwania na dojrzałość. Herbert nie jest już poetą młodym, ma trzydzieści dwa lata.

[1955]

Pierwodruk: „Życie Literackie” 1955 nr 51. Cyt. za: Poznawanie Herberta, Wybór i wstęp Andrzej Franaszek, Wydawnictwo Literackie, Kraków 1998.