1944−1947: Kraków

Rodzina Herbertów zatrzymuje się w podkrakowskich Proszowicach.

W Krakowie zdaje egzaminy do Akademii Sztuk Pięknych i do szkoły aktorskiej, ale wybiera studia w Akademii Handlowej, zakończone uzyskaniem dyplomu magistra ekonomii. Uczęszcza na zajęcia w ASP, słucha wykładów z filozofii oraz zalicza dwa lata studiów na Wydziale Prawa Uniwersytetu Jagiellońskiego. W maju 1945 jego rodzice przeprowadzają się do Sopotu.

W 1945 roku znalazłem się w Krakowie i pomyślałem o studiach wyższych. Wierny swojemu powołaniu, a trochę żeby przypodobać się ojcu, zdaję egzamin do Wyższej Szkoły Handlowej. Ale jednocześnie staram się o przyjęcie na Akademię Sztuk Pięknych. Dostaję się w pierwszej dziesiątce. Zdaję też do szkoły aktorskiej. Znów jestem w pierwszej dziesiątce.

Mam już w sobie podkład intelektualny, bo w czasie okupacji niemieckiej zacząłem czytać coraz więcej lektur humanistycznych.

Osterwa powiedział, że będę aktorem. Nikomu tego nie mówił. Ale mnie tak. Powiedział nawet, że będę wybitnym aktorem. Nie komicznym, ale dramatycznym. Nie takim co zagra Fonsia, ale Hamleta.

„Co pan robi?”, zapytał mnie. Studiuję ekonomię, prawo i chodzę na Akademię Sztuk Pięknych. Odpowiedział mi: „musisz się na coś zdecydować”. I zdecydowałem się na ekonomię.

Fragment rozmowy z Januszem Maciejewskim, 1996

1948−1951: Między Sopotem i Toruniem

W grudniu 1947 r. przeprowadza się do Sopotu i zamieszkuje u rodziców przy ul. Bieruta 8 (obecnie Jana Jerzego Haffnera). Na krótko podejmuje pracę w Narodowym Banku Polskim w Gdyni (marzec−czerwiec 1948), pracuje też w redakcji „Przeglądu Kupieckiego”. W 1948 r. zapisuje się do Oddziału Gdańskiego Związku Literatów Polskich (występuje z ZLP w kwietniu 1951), w którego biurze pracuje w latach 1949−1950. Jednocześnie podejmuje studia na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu: od grudnia 1947 kontynuuje rozpoczęte w Krakowie studia prawnicze, a po uzyskaniu w 1949 r. stopnia magistra praw rozpoczyna na Wydziale Humanistycznym studia filozoficzne u prof. Henryka Elzenberga, który zostanie jego mistrzem duchowym.

We wrześniu 1948 debiutuje na łamach szczecińskiego „Tygodnika Wybrzeża” felietonem Egzystencjalizm dla laików, a dokładnie dwa lata później następuje prasowy debiut poetycki: PAX-owski tygodnik „Dziś i jutro” bez jego zgody publikuje wiersze: Złoty środek, Pożegnanie września i Napis. W roku 1951 ogłasza wiersze w krakowskim „Tygodniku Powszechnym”, a liczne felietony i recenzje w pismach ukazujących się w Warszawie: „Słowie Powszechnym”, „Przeglądzie Powszechnym”, „Dziś i jutro”.

Okres sopocko-toruński to początek „miłości pierwszej, męskiej” do Haliny Misiołek – ich związek przetrwa do spotkania w roku 1956 Katarzyny Dzieduszyckiej, jego przyszłej żony.

Studiowałem filozofię i, ku zgrozie mojego mistrza profesora Elzenberga, miałem straszliwe ciągoty do konkretu, do sztuki, bo sztuka powinna być konkretna.

Fragment z rozmowy z Andrzejem Babuchowskim, 1971

W 1951 roku, po skończeniu prawa, dostałem wezwanie do wojska. Stawiłem się, ale ponieważ byłem wcześniej ranny – koledzy wnieśli mnie nagiego przed komisję. Wstańcie – nie udawajcie – powiedzieli mi i dali przydział do prokuratury wojskowej. Było to jak trzaśnięcie drzwiami. Uważałem, że trzeba uciec. I wtedy wyjechałem z Torunia. Liczyłem, że nie będą mnie w Warszawie szukali. Nie wierzyłem, że są inteligentni, że dobrze pracują, i że mnie tu znajdą.

Fragment rozmowy z Januszem Maciejewskim, 1996

1951−1958: Warszawa

W październiku 1951 przenosi się do Warszawy, by studiować filozofię na Uniwersytecie Warszawskim. Do grudnia 1952 mieszka w trudnych warunkach w podwarszawskim Brwinowie, następnie przyjmuje go do siebie w pokoju przy ulicy Wiejskiej jego kolega ze studiów w Toruniu, Władysław Walczykiewicz. Będzie tam mieszkał do stycznia 1957, po czym rok spędzi w służbówce przy Alejach Jerozolimskich, by w styczniu 1958 otrzymać, dzięki wstawiennictwu Jerzego Zawieyskiego, kawalerkę przy ul. Świerczewskiego (obecnie Solidarności).

W 1955 ponownie wstępuje do ZLP.

Dużo pisze: tylko nieliczne wiersze ogłasza w czasopismach, pracuje nad dramatem Jaskinia filozofów, podejmuje (bez powodzenia) próby prozatorskie. Honoraria za artykuły (recenzje, felietony) nie pozwalają mu na utrzymanie się, podejmuje inne prace zarobkowe: jest płatnym krwiodawcą (I połowa 1952), pracuje jako kalkulator chronometrażysta w Inwalidzkiej Spółdzielni Emerytów Nauczycieli „Wspólna Sprawa” (październik 1953 – styczeń 1954), następnie jako starszy asystent w Centralnym Biurze Studiów i Projektów Przemysłu Torfowego „Torfprojekt” (1954) i, dzięki protekcji Stefana Kisielewskiego, jako dyrektor biura Zarządu Głównego Związku Kompozytorów Polskich (wrzesień 1956 − marzec 1957).

Pierwsza większa prezentacja jego poezji to 20 wierszy zamieszczonych w almanachu „…każdej chwili wybierać muszę”, opublikowanym przez PAX w 1954 r.; w roku 1955 ogłasza wiersze w „Życiu Literackim” i „Twórczości”, a w 1956 zdobywa wysoką pozycję wśród debiutujących poetów tomem Struna światła. Rok później ukazuje się nie mniej ważny tom wierszy i prozy poetyckiej – Hermes, pies i gwiazda.

Zdobywałem znajomości w świecie literackim, głównie młodym, nieoficjalnym, spoza ówczesnego ZLP. Miałem Zdzisia Najdera, u którego rzeczywiście czytałem wiersze na imieninach. No, ale to nie były wieczory autorskie na litość boską. Zbieraliśmy się w gronie znajomych. Wiedzieliśmy, kto kim jest. W związku z tym moim czytaniem czasami przepisywałem wiersze na czysto, a czasami wręcz dawałem na maszynę. I wtedy stawało się to już dziełem literackim. […] Ale to były nieformalne spotkania. Jak Janek Lipski zapytał, czy może coś przepisać na maszynie, odpowiedziałem: tak. Nie odmawiałem, nie strzegłem w obawie, że to mogło się dostać poza mój zasięg. A Tyrmand jeszcze powiedział, że musimy wyjść poza ten krąg. Dawał do zrozumienia, że jest mistrzem, i że nie będzie zadawał się z pętakami. On był od nas po prostu starszy i tylko czasami przychodził na imieniny. Ale jemu zawdzięczam swój pierwszy prawdziwy wieczór poezji, którego był pomysłodawcą. Ten wieczór odbył się w mieszkaniu dziennikarza sportowego Bohdana Tomaszewskiego, który też był w opozycji. Pomagał w tym inny dziennikarz – Suszko. Nie wiem, co się z nim stało. A potem zmusili mnie w 1955 roku, żebym zaniósł swoje utwory do „Życia Literackiego” i „Twórczości”. Zrobiłem to, chociaż bez przekonania. Nie sądziłem, że coś z tego wyjdzie. Ale wyszło. No a zaraz potem w 1956 r. Czytelnik wydał Strunę światła.

Fragmenty rozmowy z Januszem Maciejewskim, 1996